Magda Szczech
Łuszczyca jest obecna w mojej świadomości właściwie od zawsze, a na mojej skórze od ponad 20 lat. Znałam tę chorobę, bo cierpiały na nią moja mama i babcia. Pierwsza zmiana? Początek gimnazjum, dużo stresu, chorowania, i nagle znalazłam "COŚ". To była swędząca łuskowa "szyszka" nad czolem, blisko linii włosów, którą niemal bezwiednie zdrapywalam. Wątpliwości co do diagnozy nie bylo. Niestety, zmiany szybko się rozrosły, zajmując całą głowę, czoło, potem szyję i ciało... Aż do stanu dzisiejszego. W międzyczasie zaliczylam kilka epizodów przynajmniej częściowych remisji. Dlatego nie tracę nadziei :)
Kilka takich sytuacji było.
1. W okresie gimnazjum, kiedy zmiany mi się zaczęły nasilać, a ja nie umiałam jeszcze o tym mówić i się bardzo choroby wstydziłam, próbowałam zakrywać zmiany na czole grzywką, i wymyślałam jakieś rzekome przyczyny strupów na czole - a to uczulenie, a to wypadek na rowerze... W pewnym momencie zachorowałam na jakaś infekcję, nie było mnie przez 2 tygodnie w szkole. Po powrocie okazało się, że wszyscy zaczęli mnie unikać bardzo mocno, bo ktoś puścił plotkę, że mam "grzyba", i doświadczyłam po prostu ostracyzmu w klasie, wyzwisk i innych bolesnych zachowań.
2. Miałam na studiach moment zaostrzenia, z którym nie bardzo wiedziałam co zrobić. Po przeprowadzce nie miałam swojego lekarza, zresztą nie miałam zbyt dobrych doświadczeń w zakresie leczenia łuszczycy. Zaprzyjaźnieni starsi państwo bardzo byli przejęci moim losem, i uparli się, żebym koniecznie poszła na wizytę do jednego z najlepszych rzekomo dermatologów, pana profesora X, w przychodni ordynatorsko-profesorskiej. Reakcja (podobno doświadczonego) lekarza była dla mnie szokująca - na mój widok złapał się za głowę, jak mogłam się tak zaniedbać, jak ja sobie wyobrażam w przyszłości założenie rodziny, nikt mnie przecież nie zechce, a mój stan wymaga co najmniej miesiąca w szpitalu i ostrych sterydow. Jak się później okazało, totalnie nie miał racji.
Innym osobom chciałabym przekazać dwie rzeczy. Zdrowym - nie bójcie się, nawet gdybyście chcieli, to nie jesteście w stanie się od nas zarazić ;) Chorym - nie bójcie się, łuszczyca to nie wyrok. Da się z nią żyć. Dbajcie o siebie i każdego dnia dokonujcie po prostu takich wyborów, które będą dla Was prawdziwie najlepsze w danym momencie - w zakresie diety, leczenia, pielęgnacji, relacji z ludźmi, czy całości życia. Powoli, i spokojnie, pamiętając że to suma małych kroków składa się na duży efekt :) powodzenia!