III Edycja

Jagoda Kuś

Na łuszczycę choruję od 7/8 roku życia. Początkowo podejrzewano trądzik młodzieńczy gdyż pierwsze zmiany pojawiły się na czole. Jednakże po konsultacji ze specjalistą okazało się, że to łuszczyca. Jako dziecko nie miałam zbyt dużej świadomości co to za choroba. Moi rodzice byli lekko przerażeni gdyż nie było jeszcze takiego dostępu do informacji czy świadomości na temat łuszczycy. W szkole gdy pytano mnie co mam na łokciach bo później te zmiany były tam najbardziej widoczne odpowiadałam, że to uczulenie które nikogo nie zaraża. Dopiero po latach gdy zaczęłam pojawiać się w social mediach powiedziałam otwarcie, że choruje na łuszczycę. Nie spodziewałam się, że aż tyle osób zmaga się z podobną chorobą. 
Na szczęście w swoim życiu nie spotkałam się bezpośrednio z negatywnym odbiorem łuszczycy. Dopiero w Internecie, pierwszy raz ludzie pisali, że nigdy z domu by tak nie wyszli, jak ja w ogóle mogę się tak pokazywać. Pracuje w social mediach, nagrywam różne filmy, pokazuje modę i w momencie wysypu łuszczycy miałabym nagle zniknąć z tego świata internetu bo komuś to przeszkadza? Ależ oczywiście, że nie! Należy głośno i wyraźnie powtarzać, że to choroba która nie zaraża, która nie robi krzywdy drugiemu człowiekowi. Osoby chorujące na łuszczycę mają prawo normalnie żyć i korzystać z życia! 
Nie można pozwolić aby łuszczyca kierowała naszym życiem i miała całkowity wpływ na jego jakość.

Klaudia Zachaj

Na łuszczycę choruję od 7 lat. Zaczęło się od zmian za uszami i ze względu na to miejsce nie miałam pojęcia co to jest. Po prostu trochę swędziało, robiła się skorupka i tyle. Smarowałam to, pamiętam, rivanolem 😆 Czuję się gorsza za każdym razem na basenie lub plaży jak ludzie wgapiają się we mnie i szepczą do siebie na ucho patrząc na mnie. Staram się to olewać ale jest to dla mnie za każdym razem trudna sytuacja. Nie walczcie z tym. Jedynie szczera, pełna akceptacja może zmienić Wasze samopoczucie na lepsze. 

Alicja Dull

Na łuszczycę choruje 6 lat, więc tak naprawdę można byłoby powiedzieć, że od niedawna. Na początku nie widziałam, że trzy plamki na moim łokciu to łuszczyca i przed wszystkimi je ukrywałam. Pewnego razu zapomniałam założyć koszulkę z długim rękawem i właśnie wtedy moja przyjaciółka, która uczyła się akurat w technikum fryzjerskim rozpoznała u mnie łuszczycę. Łuszczyca pojawiła się u mnie w wyniku bardzo silnego stresu związanego z pójściem do szkoły średniej i tak już ze mną została:) 
Niestety cały czas spotykają mnie mało przyjemne sytuacje. Najbardziej zajęty chorobą mam obszar skóry głowy i właśnie czoło stąd większość rozmów nawet dalekich od tematu łuszczycy sprowadza się do niej. Najbardziej przykrą sytuacją była rozmowa z moją babcią, która jest genetycznie obciążona łuszczycą. Przy spotkaniu po dłuższym czasie zamiast ciepłego powitania, usłyszałam na start pytanie czy na czole pojawił mi się świąd i moja choroba została nazwana świństwem. Sformułowanie pytania nie było zbyt precyzyjne, bo świąd to nie choroba, to raczej uczucie swędzenia i bezradności. Nie zabolało mnie to pytanie a raczej niewiedza u osoby tak mi bliskiej, która osobiście przekazała mi ten gen.
Chciałabym wraz ze swoim udziałem najbardziej odezwać się do osób młodych, młodszych lub z mojego pokolenia. Ale to nie znaczy, że nie chciałabym tej wiadomości przekazać osobom starszym, które mają stały kontakt z młodszym pokoleniem lub po prostu wszystkim ludziom co przeczytają moje słowa. 
Moja choroba pokazała się przy jednym z największych stresów, z którymi mierzą się osoby w młodym wieku. Zmiana otoczenia, brak znajomych twarzy i nowe doświadczenia to wszystko zawsze wyzwala w nas stres i wiele emocji. 
Chciałabym żebyśmy przez swoje choroby i przez łuszczycę nie bali się nowych rzeczy, nowych doświadczeń i wrażeń. Mamy tyle możliwości, że zamykanie się na wszystko przez łuskę to dodatkowa krzywda, którą sami sobie możemy zrobić.
Chciałabym żebyśmy dbali o swoje zdrowie, o swój stres, samopoczucie, pasję i osoby dookoła. 
Zamiast niepotrzebnie stresować się tym co na nas czeka rozejrzyjmy się wokół i zacznijmy rozmawiać. 
Taka mała rzecz a tak wiele może zmienić i nam pomóc, jeśli nie macie z kim rozmawiać to pamiętajcie, że nas łusek jest bardzo dużo i na pewno znajdzie sie osoba, która was chętnie wysłucha i wesprze w trudnym czasie🩷

Wiktoria Sobota

Mam 25 lat od ponad 4 lat choruję na łuszczycę. Objawy choroby zaczęły sie pojawiać kiedy miałam 21 lat. Na skórze głowy i nogach można było zauważyć pojedyńcze plamki, których po czasie zaczęło pojawiać się więcej. Szczególnie po fali stresu, towarzyszącej zamianie pracy i utracie bliskiej mi osoby. Od tamtego czasu łuszczyca nie opuszcza mnie na krok. Zaczęła się jeszcze bardziej rozprzestrzeniać na moim ciele. Już wcześniej nie akceptowałam swojego ciała, a wysyp łuszczy jeszcze bardziej to pogłębił. Nie umiałam poradzić sobie z leczeniem, ponieważ żadne leki, maści nie pomagały w 100%, nawet wizyty w specjalistycznych szpitalach. Aż do momentu, kiedy trafiałam na zgłoszenie do kampanii ,,Daj się odkryć'' w której dowiedziałam się jak o nią dbać i doznałam akceptacji społecznej, przez co pokochałam siebie z łuszczycą. Co pokazało mi również, że nie liczy się czy jesteś większa mniejsza czy że masz łuszczycę. Liczy się to co masz w środku i jakim człowiekiem jesteś. Chciałabym przekazać, że nie ważne czy masz łuszczycę czy nie i tak jesteś piękna. Najważniejsze nie podawaj się, bo łuszczyca to nie wyrok śmierci a tylko choroba skóry.

Patrycja Klimecka

Mam 26 lat. Pierwsze objawy łuszczycy zaczęły się pokazywać około 6 lat temu, wtedy jeszcze nikt nawet lekarze nie wiedzieli co to i na skierowaniu do dermatologa miałam wpisane „inne schorzenie skóry”. Sama też nie domyślałam się co to może być za choroba ponieważ w mojej rodzinie nikt nie chorował a przynajmniej nikt nic na ten temat nie wiedział. Od okołu 2 lat objawy są bardzo nasilone w postaci wielu dużych plam na ciele ale także łuszczycowego zapalenia stawów które na szczęście na ten moment ucichło. Zaczęło się o małych plam na skórze głowy i za uchem, więc na początku było to oznaką łupieżu bądź innej chory skóry głowy. Dlatego też nie traktowałam tej choroby poważnie i myślałam że wystarczy szampon z apteki, nie zdawałam sobie sprawy z jej skutków i przebiegu. Wiele stresu w życiu przyczyniło się napewno do rozwoju. Dopiero gdy łuszczyca zaczęła rozprzestrzeniać się w szybkim tempie na moim ciele byłam przerażona nie byłam w stanie tego kontrowalować i po 3 miesiącach widziałam jak szybko zmienia się wygląd mojego ciała. Byłam załamana i przerażona wiele przepłakałam.  Z przyjściem lata stwierdziłam że nie mogę się ukrywać tak ja już się ukrywałam przez większość nastoletniego życia z powodu nadwagi. Dopiero co zaakceptowałam moje ciało a przyszło mi walczyć z łuskami na ciele. Są momenty w których jest lepiej a raz gorzej oczywiście, ale myślę że były one wymyślone też głównie przeze mnie a ponieważ mam wsparcie przyjaciół przy nich nigdy nie poczułam się „inna”. Pracuje z ludźmi i też już kilka razy usłyszałam rady od przypadkowych osób jakich maści używać bo sami chorują lub znają osoby z luszcuca czy nawet kiedyś zaczepił mnie jakiś lekarz który dał swoją wizytówkę. Więc jeśli chodzi o ludzi jestem też wdzięczna że jak do tej pory nie zdarzyło mi jakieś obelgi w moją stronę które widziałam lub słyszałam. Osoby chore na łuszczycę nie jesteście same, ja to poczułam bardzo właśnie przy tej kampanii gdzie wymienialiśmy się swoimi historiami. 

Jakub Gwiazda

Jakub, szczęśliwy tata z odpowiednią kobietą u boku,  spełniony zawodowo mężczyzna. Mam 35 lat. Na łuszczycę choruję od 21. roku życia. Wszystko zaczęło się niepozornie – sytuacje stresujące wywołujące kilka zmian skórnych, które z czasem zaczęły się rozprzestrzeniać i wpływać nie tylko na moje ciało, ale też na psychikę. Początki były trudne – maskowanie się przed bliskimi, niezrozumienie ze strony otoczenia, krępujące spojrzenia, ciągłe pytania, czasem także nieprzyjemne komentarze.
Z biegiem lat nauczyłem się z tym żyć. Przeszedłem wiele terapii, testowałem różne leki, diety, suplementy. Z czasem zrozumiałem, że łuszczyca to coś więcej niż choroba skóry – to część mnie, którą muszę zaakceptować, ale która mnie nie definiuje. Bywa lepiej i bywa gorzej, ale dziś wiem, że warto walczyć o siebie każdego dnia – zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Łuszczyca nauczyła mnie cierpliwości, wytrwałości i empatii. Dzięki niej inaczej patrzę na ludzi i ich zmagania. Choć nie wybrałem tej drogi, to wiem, że uczyniła mnie silniejszym.

Magda Szczech

Łuszczyca jest obecna w mojej świadomości właściwie od zawsze, a na mojej skórze od ponad 20 lat. Znałam tę chorobę, bo cierpiały na nią moja mama i babcia. Pierwsza zmiana? Początek gimnazjum, dużo stresu, chorowania, i nagle znalazłam "COŚ". To była swędząca łuskowa "szyszka" nad czolem, blisko linii włosów, którą niemal bezwiednie zdrapywalam. Wątpliwości co do diagnozy nie bylo. Niestety, zmiany szybko się rozrosły, zajmując całą głowę, czoło, potem szyję i ciało... Aż do stanu dzisiejszego. W międzyczasie zaliczylam kilka epizodów przynajmniej częściowych remisji. Dlatego nie tracę nadziei :) 
 
Kilka takich sytuacji było. 
1. W okresie gimnazjum, kiedy zmiany mi się zaczęły nasilać, a ja nie umiałam jeszcze o tym mówić i się bardzo choroby wstydziłam, próbowałam zakrywać zmiany na czole grzywką, i wymyślałam jakieś rzekome przyczyny strupów na czole - a to uczulenie, a to wypadek na rowerze... W pewnym momencie zachorowałam na jakaś infekcję, nie było mnie przez 2 tygodnie w szkole. Po powrocie okazało się, że wszyscy zaczęli mnie unikać bardzo mocno, bo ktoś puścił plotkę, że mam "grzyba", i doświadczyłam po prostu ostracyzmu w klasie, wyzwisk i innych bolesnych zachowań. 
2. Miałam na studiach moment zaostrzenia, z którym nie bardzo wiedziałam co zrobić. Po przeprowadzce nie miałam swojego lekarza, zresztą nie miałam zbyt dobrych doświadczeń w zakresie leczenia łuszczycy. Zaprzyjaźnieni starsi państwo bardzo byli przejęci moim losem, i uparli się, żebym koniecznie poszła na wizytę do jednego z najlepszych rzekomo dermatologów, pana profesora X, w przychodni ordynatorsko-profesorskiej. Reakcja (podobno doświadczonego) lekarza była dla mnie szokująca - na mój widok złapał się za głowę, jak mogłam się tak zaniedbać, jak ja sobie wyobrażam w przyszłości założenie rodziny, nikt mnie przecież nie zechce, a mój stan wymaga co najmniej miesiąca w szpitalu i ostrych sterydow. Jak się później okazało, totalnie nie miał racji. 
 
Innym osobom chciałabym przekazać dwie rzeczy. Zdrowym - nie bójcie się, nawet gdybyście chcieli, to nie jesteście w stanie się od nas zarazić ;) Chorym - nie bójcie się, łuszczyca to nie wyrok. Da się z nią żyć. Dbajcie o siebie i każdego dnia dokonujcie po prostu takich wyborów, które będą dla Was prawdziwie najlepsze w danym momencie - w zakresie diety, leczenia, pielęgnacji, relacji z ludźmi, czy całości życia. Powoli, i spokojnie, pamiętając że to suma małych kroków składa się na duży efekt :) powodzenia!
chevron-down